Pachniałaś lasem kiedy
zderzono nas w okrężnym locie jaskółki
w tej samej strefie poligonu
widzialnego przyczółka

Zespolono nas w trzepocie głuszca
na tymże samym lęgowisku

Pojednano nas w dźwięku trelu słowika
podczas uczty przy filozoficznym stole
gdzie bractwo i galopada spojrzeń

wybuchające erupcje porywów serca
Porozmawiaj ze mną przechodniu
przydrożny gościu o imieniu lubej

pani serca
Skąd się bierze twoja woń w którą wdarło się natchnienie?
Z drwin chmur, które żyją bezdomnie

Moja miłość dogorywa w bielmie pogorzeliska
bez Ciebie wszystko traci sens
góry o wielkości marzeń sennych
i morza wszystkie

o których się nie dowiedziałem
o których mi nie nastręczono wszelkiej wiedzy