Trzymamy pewność w wahających się rękach.
Ważkie sprawy i dech pełni – przybierają
ciężaru starzenia. Czasami wiemy co naszej wartości dodaje, lub nastręcza pieczę.
Tylko w drodze mając stałe priorytety. Rozniecamy w sobie żar kupidyna,
kiedy nadchodzi zbawcza myśl i cień ranka.

Gwiżdżemy na prawdę, kiedy jest jej w nadmiarze, wolimy kulturę kłamstwa.

To my wyczuleni na piętno zakazów i zakazanych owoców.
Wystarczalni sami je zasadzimy. Odkrywając w kropli wszystko.
Gdyż deszcz rosi i wzrasta to, co dla nas tak cenne.

To nasza inklinacja szczęścia. To me ranne noce, puste lata i zasklepione dnie
szturmują miłość.

Wszystko inne wzbudza naszą dyskusyjność.