W godzinie włóczęgi, mając „dach świata nad głową”
i wszystkie języki w aktówce dnia powszedniego pochowana:
Prawda przez wytaczających proces słońcu
i sfingowanej kurtynie na potrzeby kamienia z woli udręczonego Dobra
Po świecie szukając swych kości –
głód sycący uwerturą czekania i mistrz zatrzymany w drodze do Emaus
(ostatni z ropiejącej rany szef powstającej damy nocy)
Znam tę przyczynę wszystkiego
Choćby zerkając na tablicę
Choćby dziś, jutrem nazwane wczoraj – błędnego rycerza etos
przodków, wiem o godzinie niestworzenia
Choćby żartem wyrwany patos – mnie pisarzowi o klauzuli sumienia
umysł czysty, wytrawny, słodki
na randce z Julią, Penelopą, Ewą, Izoldą
poznałem je wszystkie w poczekalni do Nieba
Ty masz nieba pasję wysoką
Wiem o nadchodzącej poczcie ze stanów Stolicy Mądrości,
Wiem o torturach na rynku dziejów,
gdzie Garncarzowe Pole śmieje się z prawdy, dobra i miłości –
sprzedaliście prawdę i swe korzenie
a ja idę po swoje zbawienie
i jeden (znój kowala) formie wszystkiego co piękne
na uczcie w chwale Nieba