Witam cię gwiazdo ma zaranna!
w objęciach pełni w której zatrzymało się me westchnienie
odczytane na cztery strony świata – zupełne sukcesje, gdzie jęki rud miłości
Witam cię promieniu słońca
za chmurą wieczności i dobytkiem czystego, szkarłatnego nieba –
zdobytą uściskiem i splotem muskularnych ramion
tworzących most zwodzony między naszymi nieposkromionymi ciałami
gdy uda portem, a usta kanałem
oczy zwierciadła duszy w spektrum czystości sumień oddanych za ruch w stronę włości ojca
kreślonych pędzlem wolności nadaremno
Pod twymi oczyma zarośla głębi udaremnionych wizji
muśnięć warg ci u nas dostatek,
jak krucjat i głos skazanych na wygnanie
Dywizje półszeptów szczęścia i endorfina z krwi, kości i metafory zbliżenia
Ubiegam się o reelekcję twej miłości
w Mekce daru, w podróży do Edenu z twych ud?
Wydano mnie za dotyk twych dłoni
w punktach zapalnych i strefach konfliktu naszego dotyku i pogwaru
Wydano mnie za akt poetyki czystej dla twej duszy
zgubionej piętnem religii i komunii ustrojów
Wydano mnie za odległość, która nas łączy i która nas dzieli,
gdyż dzieli nas więcej niż… cytat:
niech te miasta mi będą wszystkie przeklęte, bo wszędzie źle bez Ciebie i z Tobą też źle mi
Wydano mnie za ostatni śpiew i blef wieczoru
upajam się kurtyną za kutyną stoisz naga i pełna wdzięku, tego co najlepsze
w konkursie na zbawienie w twych dłoniach –
mieści się ptak, który sfrunie –
przykuty do ziemi łańcuchem pożywienia, który wróci, gdyż ja wracam, gdyż Ty wracasz,
do portu o nazwie nasz Dom, nasz pokarm
Wyszedłem na zawsze w Twą stronę, ze szpitala o korytarzu nieskończonym,
choć tak jasnym nawet nocą
ten, który pragnę – jedynie
twego oddechu na swym policzku od mrozu
pokolorowanym błogosławieństwem
i markową kredką czerwonej szminki