nie stygnę
w niewoli
płonę
u boku swobody
mój rozłam
wędruje
ku wyspom
z boku wodospad
na dnie perły
czysta woda
przypływ i odpływ
miłości
błagam o pokój
w niebie
dla tych, którym
brud zaparty
unieś mnie
własnym ciężarem
tak po ludzku
jak potrafisz
tylko nie chcesz
bo twoje korzenie
nasycone
chcę by należały do
ciebie wszystkie
dzieci z Palestyny
i wschody
o których zapominamy
wpatrując się w zachód